czwartek, 14 marca 2013

Chapter 3

Katie's POV

Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę ósmą. Miałam wątpliwości, czy pójść na tą randkę, ale skoro nie miałam lepszych rzeczy do roboty dzisiaj wieczorem, to czemu nie?
Jeżeli Justin naprawdę oznacza kłopoty, to muszę uważać...
Włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć po pokoju, szukając czegoś do ubrania.
Znalazłam niebieską sukienkę bez ramiączek, wykrojoną w talii.
- Może być - pomyślałam sobie, zakładając parę przepięknych, czarnych czółenek.
Popsikałam szyję perfumami oraz zakręciłam końcówki włosów. Założyłam jeszcze szarą bransoletkę i zeszłam na dół po schodach, zdając sobie sprawę z tego, że Justin nie wie gdzie mieszkam, a ja nie mam jego numeru telefonu...
Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kto to może być? - powiedziała mama, wstając z kanapy.
- To do mnie, mamo! - krzyknęłam, schodząc na dół w obcasach.
- Wow, świetnie wyglądasz. Gdzie idziesz? - spytała mama, pojawiając się na korytarzu.
- Ja...uhm.. - powiedziałam, nie wiedząc dokładnie gdzie idę.
- A może powinnam zapytać z kim idziesz? - uśmiechnęła się, skanując mój ubiór.
- Z chłopakiem... - powiedziałam.
- Naprawdę? - mama zachichotała - jest gorący? - spytała, mrugając do mnie.
- Jest w porządku - zaśmiałam się.
W porządku.... To jednak chyba za mało. Był cholernie seksowny, ale nie powiedziałam tego mamie, bo zaczęłaby o tym gadać a ja chciałam tego uniknąć.
Dzwonek ponownie zadzwonił. Justin był już chyba zniecierpliwiony.
- Tylko nie wróć zbyt późno - powiedziała mama, wracając do salonu.
Przytaknęłam, otwierając drzwi i wychodząc na dwór.
- Dłużej się nie dało?! - chłopak rzucił się na mnie.
- Również miło Cię widzieć - parsknęłam.
- Ugh, whatever - powiedział, otwierając drzwi od auta.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - zapytałam się, wchodząc do jego Range Rover'a.
- To małe miasteczko, Katie - zaśmiał się i zajął miejsce za kierownicą.
- Więc, gdzie mnie zabierasz? - spytałam się.
- Wzięłaś swój fałszywy dowód? - uśmiechnął się, patrząc na drogę.
- Tak, a co? - zapytałam się.
- Zostawimy tutaj auto - powiedział, zatrzymując się przy budynku który prawdopodobnie był jego domem.
- To naprawdę małe miasto - zaśmiałam się do siebie.
- Co? - Justin spojrzał się na mnie.
- Nic - zachichotałam.
- Wspomniałem już, że wyglądasz seksownie? - posłał mi uśmiech, zbliżając się bliżej mnie.
- Nie... chyba zapomniałeś o tym - zaśmiałam się - ale dzięki.
- Nie ma za co, kochanie - wyskoczył z auta i otworzył przede mną drzwi.
- Gentelmen. Lubię to - pomyślałam, wychodząc z samochodu.
Justin owinął rękę wokół mojej talii i poprowadził mnie w dół ulicy.
- Więc... - powiedziałam nerwowo. Nigdy nie byłam na randce z nieznajomym, to było trochę jak ''randka w ciemno''.
- Więc Nowy Jork, huh? Dziewczyna z dużego miasta - powiedział kontynuując spacer.
Lekki wiatr muskał moją odsłoniętą skórę.
- Nigdy Ci o tym nie mówiłam.. - powiedziałam lekko zszokowana. Skąd on wiedział te wszystkie rzeczy o mnie?
- Co nieco o Tobie wiem - uśmiechnął się.
- Prześladowca - parsknęłam.
- Co? - zaśmiał się.
W końcu doszliśmy do baru. Ten spacer wydawał się dużo krótszy, niż ten do szkoły. Dzięki Bogu, bo potrzebowałam drinka po tak długim, męczącym dniu.
- Co pijesz? - Justin zapytał się, gdy usiedliśmy w barze.
- Zazwyczaj piwo, albo coś mocniejszego - roześmiałam się,
- Przebojowa dziewczyna z Ciebie, co? - uśmiechnął się i zamówił nam dwa piwa.
- Nie wiem... Sprawdź mnie - uśmiechnęłam się wyzywająco.
- Jesteś cholernie seksowna, gdy jesteś wściekła - będąc z takim chłopakiem jak Justin, to był komplement.
- Proszę Cię... Nigdy nie widziałeś mnie wściekłą - powiedziałam.
- Ale założę się, że jesteś wtedy seksowna - powiedział z zadowoleniem na twarzy.
Justin zaczął szukać czegoś w swojej kieszeni. Wyjął paczkę papierosów i zapalniczkę. Zapalił papierosa z którego natychmiastowo wyłonił się dym.
- Jak miło, że się podzieliłeś - powiedziałam sarkastycznie.
Włożył papierosa między usta, zaciągając się nim, po czym uwolnił dym z ust.
Cholera. Z każdą minutą stawał się coraz bardziej pociągający.
- Wiesz.. - Justin dmuchnął mi dymem w twarz, gdy się zbliżył - na początku myślałem, że jesteś taką dziewczyną tatusia, która potrzebuje ochrony - szepnął, zbliżając swoje wargi do moich.
- Ale nie potrzebuję takiego gówna - powiedziałam.
Gwałtownie się zatrzymał, zaciągając się cygarem, a dym wypełnił przestrzeń między naszymi twarzami.
- Teraz zdałem sobie z tego sprawę - uśmiechnął się - jesteś seksowną dziewczyną i dowiadując się więcej o Tobie, mam coraz większą ochotę na Ciebie - Justin pochylił się bliżej mojego ucha. Czułam jego usta, które lekko dotykały moje ucha, gdy szeptał - A ty będziesz błagała o więcej.
Zignorowałam całe jego przemówienie wiedząc, że go tym wkurzę (co naprawdę lubiłam robić).
- Więc dasz tego papierosa? - podniosłam brwi.
- Proszę, kochanie - uśmiechnął się do mnie złośliwie.
- Kochanie? - spytałam, zapalając papierosa.
- Wygląda na to, że się myliłem... jesteś dziewczynką tatusia.
- Nie jestem - powiedziałam, zaciągając się nikotyną.
- Udowodnij - szepnął, bawiąc się cygarem.
- Nie mam zamiaru bawić się w takie gierki, wybacz że Cię zawiodłam - prychnęłam.
- To nie powód.
- Naprawdę? - spytałam, udając zaskoczoną.
- Lepiej uważaj co mówisz. Nie lubię sarkazmu - mruknął Justin.
I znowu te wahania nastroju. O co do cholery mu chodzi?
- Masz bardzo ładny naszyjnik na sobie - powiedziałam niewinnie, wyciągając jego naszyjnik w kierunku mojej twarzy.
- Em, dzięki? - powiedział zdezorientowany i trochę zaskoczony, że nie naskoczyłam wtedy na niego.
- To naprawdę seksowne, gdy faceci noszą naszyjniki - uśmiechnęłam się, patrząc w jego brązowe tęczówki, które rozszerzyły się gdy mój głos zniżał się do szeptu.
- Czyli można powiedzieć - uśmiechnął się - że jestem seksowny.
Pochyliłam się lekko ku niemu, mówiąc cicho.
- Jestem tego pewna - Justin był bardzo zadowolony z siebie, a uśmiech widniał na całej jego twarzy. Wpatrywał się we mnie, a w jego oczach było widać pragnienie. Wtedy wiedziałam, że go mam.
Lekko przygryzłam wargę w sposób, który podniecał Justina , a później włożyłam papierosa do ust, zaciągając się nim i wypuszczając dym.
Chłopak obserwował każdy mój ruch.
- Boże, jesteś taka pociągająca - wstrzymał oddech patrząc na mnie.
- Mm, wiem - szepnęłam mu do ucha, przybliżając się bliżej do niego. Justin prawdopodobnie myślał, że szepnę mu jakieś seksowne gówno. Wzięłam lekki wdech.
- Tak czy owak, nie zdobędziesz mnie.
Myśli, że jest tym cholernym badboy'em i że każda go chce.....
Ale to dość oczywiste, że teraz to on mnie pragnął.
- Uwierz, maleńka, zdobędę - uśmiechnął się, oddalając się od mojej twarzy i zaciągając się papierosem.
- Zobaczymy - uśmiechnęłam się wyrzucając wypalonego papierosa. Wzięłam kufel piwa i zaczęłam powoli go opróżniać.
- Woah, laski też umieją pić - Justin uśmiechnął się pod wrażeniem.
- Jest wiele rzeczy które potrafię zrobić, których ty nigdy nie zobaczysz - powiedziałam z uśmieszkiem.
- Wątpię w to - wymamrotał.
- Mogę prosić jeszcze jedno piwo? - poprosiłam Blake'a, faceta za barem.
- Dobra robota, Bieber - barman uśmiechnął się do Justina - jest wytrzymała.
- Nie jestem jego dziewczyną - powiedziałam - Justin po prostu przyprowadza tu dziewczyny, które mają jakąś postawę.
- Nie dziwię mu się - przytaknął Blake.
- No, ale o ile lepiej dla chłopaka, gdy dziewczyna jest łatwa i się nie sprzeciwia, prawda?
Barman zamilknął.
- Ale nasz badboy powinien wiedzieć, że ja nie jestem do pieprzenia, w przeciwieństwie do innych jego dziewczyn ja mam szacunek do siebie i swojego ciała.
- Naprawdę? - w Justinie coś pękło.
- Co? - posłałam mu fałszywy uśmiech - oczywiście, że nie ma nic złego w cheerleaderkach.... Po prostu nauczam barmana niektórych rzeczy na temat dziewczyn.
- Czy ty sobie kurwa żartujesz? - splunął.
- Nie - wstałam z krzesła, dopijając moje piwo i zamierzając wyjść z baru.
Justin poszedł za mną.
- Nie waż się stąd wychodzić - zagroził Justin.
- Bo co? Zabijesz mnie? - zaśmiałam się i wyszłam z baru.

Justin's POV

Suka dobrze wiedziała co robi.
Poszedłem za nią do drzwi pozwalając jej przejść parę metrów przede mną, a potem ją dogoniłem. Chciałem, by żałowała swoich słów.
Jej obcasy wydawały irytujący trzask o bruk, którego nie mogłem znieść.
Złapałem ją w pasie, tak samo jak w szkole, a później popchnąłem na płot.
- Nie jesteś zbyt miłą dziewczynką, co? - uśmiechnąłem się złośliwie, trzymając ją jak zakładnika.
- Masz z tym problem, Bieber? - warknęła.
- Nie, oprócz tego, ze przez Ciebie mój kutas jest twardy - uśmiechnąłem się - masz z tym jakiś problem? - zacząłem naśladować jej piskliwy głosik.
- Nie obchodzisz mnie ty, ani twój kutas - roześmiała się drwiąco.
- To bardzo źle - szepnąłem, przybliżając się do niej.
- Niby czemu? - spięła się.
- Nie oszukasz mnie, Katie - wyszeptałem, zbliżając swoją twarz do jej twarzy. Widać, ze poczuła się niekomfortowo.
- Nie oszukuję Cię - próbowała zachować powagę.
- Mm, naprawdę? - lekko jęknąłem do jej ucha.
- Tak, naprawdę - powiedziała. Miała pewność, że wygrała tą walkę
- Więc, ani trochę Cię nie pociągam? - udawałem, że jestem smutny i rozczarowany, pozwalając jej myśleć, ze wygrała tą bitwę.
- Nie - odpowiedziała krótko.
- Nawet kiedy to zrobię? - uśmiechnąłem się złośliwie i pochyliłem się ku jej szyi, dotykając ustami jej zimną skórę.
Katie lekko jęknęła, gdy zacząłem ssać jej szyję.
- N-nie - wyjąkała.
Pocałowałem jej szyję i zacząłem zbliżać się do jej ucha.
- Mm, coś mi się wydaję, że kłamiesz - jęknąłem seksownie do jej ucha.
- Ja.. n-nie.. - powiedziała nerwowo. Czuła się niekomfortowo, co mnie śmieszyło i dawało mi świadomość mojej wygranej.
- Widzę - wyszeptałem do jej ucha - więc nie obchodziłoby Cię to, co teraz zrobię? - powiedziałem, odważnie przyciskając moje usta do jej warg.
Na początku nie odwzajemniła pocałunku, lecz po kilku sekundach ugięła się i zaczęła mnie całować. Lekko przygryzłem jej dolną wargę, splatając nasze języki w dzikim tańcu. Uśmiechnąłem się, kontynuując całowanie. Dziewczyna lekko zajęczała.
- Wciąż nie jestem przekonana - uśmiechnęła się.
- Jesteś strasznie uparta - zaśmiałem się.
- Bardzo - powiedziała, będąc z siebie dumna.
- Myślę, ze jestem bardzo trudną dziewczyną do rozgryzienia - uśmiechnąłem się.
- Można tak powiedzieć - wysłała mi złośliwy uśmieszek.
- Mm, widzę - szepnąłem do jej ucha, przyciskając swoje ciało do jej ciała  popychając ją na płot.
Przełknęła ślinę.
- Nie poddam się - szepnąłem, przybliżając się do niej. Oparła się o płot, cicho jęcząc gdy moje ciało pocierało się o nią.
- Lubię ten dźwięk - wyszeptałem do jej ucha, lekko liżąc jej szyję.
Katie dyszała, aż wydała z siebie głośny jęk.
- Lubisz to, prawda? - uśmiechnąłem się, całując jej szyję.
Dziewczyna przytaknęła.
- Co jeszcze lubisz robić? - mruknąłem, trzymając jej malutkie ciało.
- Wiem, że...
Objąłem ją ramieniem wokół jej talii, przyciągając ją do siebie. Moje usta mocno naparły na jej, co od razu z głodem odwzajemniła. Lekko otworzyła usta, wsuwając swój język do moich ust.
Otarłem się o nią, na co jęknęła mi w usta, informując mnie, ze cokolwiek zrobię, jej będzie się to podobać. Przyciągnąłem ją bliżej do siebie, kładąc ręce na jej talii.
Dziewczyna przyciągnęła mnie bliżej siebie, kładąc swoje ręce na mojej szyi, pogłębiając pocałunek.
- Justin.. - Jęknęła, kiedy jej palce lekko pociągnęły mnie za włosy.
Boże... ta suka...
Jęknąłem, gdy jej palce przejechały po mojej szyi.
Katie nagle oderwała się od pocałunku.
- Whatever - powiedziała, odchodząc i zostawiając mnie w całkowitym zdezorientowaniu.


---------------------
JHDJKDJKDJK WRÓCIŁAM!
PRZEPRASZAM, ZE TAK DŁUGO CZEKALIŚCIE NA TEN ROZDZIAŁ, ALE CHYBA BYŁO WARTO? ;)

PRZYZNAĆ SIĘ, KTÓRA CHCIAŁABY BYĆ NA MIEJSCU KATIE? :D

SPRAWY WAŻNE:
MOJA MAMA WYRZUCIŁA MI KARTKĘ Z NICKAMI KOGO MAM INFORMOWAĆ O NOWYCH ROZDZIAŁACH. JEŚLI CHCESZ, ŻEBYM CIĘ INFORMOWAŁA, DOPISZ SWÓJ USERNAME OD TWITTERA W KOMENTARZU :)

+ 25 KOMENTARZY, NOWY ROZDZIAŁ!

INNE RZECZY KIERUJCIE BEZPOŚREDNIO DO MNIE : @hipstalarreh

LOTS OF LOVE XX















wtorek, 5 marca 2013

Chapter 2

Katie's POV

- Cześć, jestem Katie - przedstawiłam się do dyrektorki.
- Witaj, Katie - uśmiechnęła się i uścisnęła moją dłoń - To jest Claire, oprowadzi Cię dzisiaj po szkole.
- Hej - uśmiechnęłam się przyjaźnie do dziewczyny. Miała długie, blond włosy zakręcone na końcówkach, wyglądała trochę jak ładniejsza wersja mnie. Znaczy, była odrobinę wyższa i miała zielone oczy, ale włosy miałyśmy podobne.
- Teraz nie musisz się bać, że się zgubisz - zachichotała Claire.
- Dzięki, ratujesz mi życie - uśmiechnęłam się, zanim dyrektorka opuściła pomieszczenie.
- Więc, Katie skąd pochodzisz? - dziewczyna ochoczo zaczęła konwersację, gdy przechodziłyśmy po korytarzu.
- Nowy Jork.
- Czyli dziewczyna z wielkiego miasta? - zaśmiała się - Cóż, mam nadzieję, że będziesz się dobrze czuła w naszym małym miasteczku. To znaczy nie ma tu gorących chłopaków, ale przeżyjemy.
Zachichotałam.
- Jestem tego pewna - uśmiechnęłam się, gdy Claire pokazała mi moją nową szafkę.
- Proponuje wziąć torbę i wszystkie potrzebne Ci rzeczy - zasugerowała.
- Nie martw się, używałam już tego gówna - zaśmiałam się, wkładając puste zeszyty do szafki
- Jaką masz teraz lekcje? - zapytała Claire.
Spojrzałam się na plan lekcji, który wręczyła mi dyrektorka.
- Angielski - poniosłam na nią wzrok.
- Ja też - dziewczyna lekko się uśmiechnęła - chodź za mną - powiedziała i poprowadziła mnie po korytarzu.
Nie było tu dużo osób. Albo niektórzy nie przyszli dziś do szkoły, albo naprawdę w tym miasteczku mieszka mało ludzi.
- Dzień dobry, mam na imię Katie - powiedziałam do nauczycielki angielskiego, kiedy wchodziliśmy do klasy.
- Miło Cię poznać, Katie - posłała mi ciepły uśmiech - możesz usiąść tam - wskazała mi ławkę na samym końcu obok ściany.
Zerknęłam w wyznaczone miejsce i zobaczyłam znajomą twarz.
- Kurwa - szepnęłam do siebie, gdy zauważyłam wcześniej już poznanego chłopaka.
Nie wiedziałam, że pan ''zmienny nastrój'' chodzi do szkoły. Wyglądał jak... badass?
Powoli ruszyłam w kierunku mojej ławki, próbując narobić jak najmniej hałasu.
- Cześć, Katie - powiedział Justin, uśmiechając się do mnie.
- Cześć - powiedziałam, ignorując jego pociągające spojrzenie.
- Zaskoczona, że mnie tu widzisz? - powiedział cicho, przeciągając samogłoski.
Westchnęłam. Wyciągnęłam książki z mojej torby i spojrzałam się na chłopaka.
- Myślałam, że taki ktoś jak ty olewa szkołę - mruknęłam, mając nadzieję, ze nie będę miała kłopotów już pierwszego dnia w szkole.
- Wygląda a to, że może być to mylące - poruszył brwiami.
- Osobiście tak nie myślę - odwróciłam się do nauczycielki, zapisując notatki i czekając na jakikolwiek komentarz od Justina.
- Ale wciąż Cię lubię - szepnął mi do ucha.
- Co? - wymamrotałam, pisząc w zeszycie.
- Twoja postawa jest gorąca - Justin odpowiedział, pochylając się bliżej mojego krzesła i opierając się łokciem na mojej części ławki.
- Cóż, a twoja to straszny bałagan - odpowiedziałam.
- Co to ma znaczyć? - zdenerwował się.
- Sam zobacz - westchnęłam, ukazując mu jego nagłą huśtawkę nastrojów.
- Nie ważne - oparł się o swoje krzesło.
Wywróciłam oczami i spróbowałam skupić się na nauczycielce, która opowiadała nam o jakimś romansie Shakespear'a.

*
Po kolejnej lekcji Claire zaprowadziła mnie w stronę stołówki.
- Więc... Masz już kogoś na oku? - zapytała się, chichocząc.
- Co masz na myśli? - spojrzałam się na nią dziwnie.
- Mówię o chłopakach, kochana - dziewczyna zaśmiała się z mojej głupoty.
- Jeszcze nie zwracałam na nikogo uwagi - uśmiechnęłam się lekko, gdy weszłyśmy na stołówkę.
- Em, Claire? - zapytałam się jej.
- Tak? - wysłała mi zmieszane spojrzenie, gdy dostałyśmy swój posiłek.
- Co wiesz o Justinie Bieberze? - zaczęłam, gdy usiadłyśmy na końcu długiej ławy. Ta stołówka przypominała mi tą z ''High School Musical''. Były tu różne grupy, które miały własne stoły w tym białym pomieszczeniu. 
- Wiem tyle, że on oznacza kłopoty.
- Kłopoty? - spojrzałam się na nią pytająco.
Dziewczyna nie miała czasu na odpowiedź, ponieważ Justin podszedł do nas.
- Idź stąd - chłopak wskazał na Claire.
- Nie ma mowy! - powiedziała, wkurzona.
- Idź, albo sam Cię stąd wykopię - powiedział, cierpliwie czekając aż ona ruszy swój tyłek z siedzenia.
Westchnęła, wstając z krzesła.
- Co do cholery? - krzyknęłam, kiedy Justin usiadł obok mnie - To było niestosowne!
- Nie, nie było - powiedział monotonnie.
- Kurczę, masz jakiś problem? - spojrzałam się w jego ciemnobrązowe oczy.
- Nie, ale dzięki, ze pytasz - powiedział z sarkastycznym uśmieszkiem.
- Więc, miałeś jakiś cel przychodząc tutaj? - wysłałam mu rozdrażnione spojrzenie.
- Ciebie.
- Mnie? 
- Tak... Ciebie - Justin popatrzył się na mnie, jakbym była głupia.
- Czemu?
- Ponieważ... Jesteś gorąca - zaśmiał się.
- Jesteś cholernie mylącym facetem, wiesz o tym? - westchnęłam. Claire powiedziała mi, że Bieber oznacza kłopoty i nie wątpię w to. Moment, w którym uderzył tamtego chłopaka w barze, na pewno nie był jedynym takim incydentem w jego życiu.... On wiedział co robi.
- Czemu tak myślisz? - powiedział zdezorientowany, chwytając frytkę z mojego talerza.
- HEJ! - krzyknęłam , uderzając w jego rękę -  idź do bufetu i weź sobie swoje frytki.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - uniósł brwi do góry.
- Cóż... na początek twoje cholerne wahania nastrojów są irytujące - zaczęłam, jedząc lunch.
- Ty też jesteś irytująca- chłopak zaczął przeciwdziałać.
- Co ja Ci zrobiłam do cholery? - zapytałam się. Nie wiedziałam dlaczego mógł mnie oskarżyć za irytującą, skoro to on zmieniał humor co pięć sekund.
- Bo nie mogę Cię rozgryźć - zaśmiał się.
- Mówisz jak Edward ze ''zmierzchu'' - wymamrotałam. Justin wydawał się nieco zaskoczony i rozbawiony - Bawi Cię mój zły nastrój?
- Uważam, że jest cholernie seksowny - powiedział, rozkładając nogi pod stołem.
- Spodnie Cię uciskają? - powiedziałam, wgryzając się w mojego burgera.
- Nie, dlaczego?
- To się nazywa sarkazm, kolego - wywróciłam oczami.
Nie mogłam rozgryźć Justina i przeszkadzało mi to, że był taki kapryśny. To było cholernie denerwujące. Zazwyczaj faceci każą Ci spierdalać, albo chcą Cię w łóżku.
- Wiesz... - zaczął Justin, kładąc łokcie na stole i pochylając się bliżej mnie - jeśli chcesz tu zostać, powinnaś zatrzymać się po mojej dobrej stronie - uśmiechnął się łobuzersko.
- Co? Czemu? - uniosłam brwi, przekrzywiając głowę na bok.
- Ponieważ ja rządzę tym miastem - odpowiedział.
- Więc...
- Poznaj moją złą stronę, a zobaczysz co się stanie - uśmiechnął się, wstał i opuścił stołówkę.
- Czego on chciał? - zapytała się Claire, gdy wróciła do stołu.
- Nie wiem... Cholernie namieszał mi w głowię - westchnęłam, dokańczając posiłek.
- Tylko się w nim nie zakochaj, on oznacza kłopoty - zaczęła się powtarzać.
- Skąd o tym wiesz? - zapytałam się.
- Wszyscy o tym wiedzą - zaśmiała się.
Nie zrozumiałam co miała na myśli... no cóż.

Justin's POV

Zabawnie było pomieszać tej biednej dziewczynie w głowie. Zazwyczaj po prostu bym ją wyruchał, ale teraz zabawnie było widzieć wkurzenie na jej twarzy. 
- Siema! - uśmiechnąłem się do mojej załogi.
- Co tam, Bieber? - spytał Ryan.
- Nic... - powiedziałem, idąc z nimi korytarzem.
- Więc, dokąd zmierzamy? - spytał Chaz, kiedy wyszedłem ze szkoły.
- Chyba nie myślisz, że zostałbym w szkole? - obróciłem się, by zobaczyć jego reakcję.
- Wiec, jakie masz plany? - zapytał Chaz, podekscytowany.
- Pomyślałem, ze możemy zrobić małą wizytę Jake'owi po tym niemiłym incydencie w barze... Mogę sobie wyobrazić, ze Katie nie jest szczęśliwa z tego, co się tam stało, tak jak ja - uśmiechnąłem się złośliwie.
Wskoczyliśmy do mojego czarnego Range Rover'a i udaliśmy się w kierunku bardzo znajomego domu.


Zapukałem do drewnianych drzwi, czekając, aż ktoś je otworzy.
- Co do cho... Co TY tutaj robisz? - odezwał się Jake swoim zachrypniętym głosem pełnym jadu.
- Czekaj, czekaj - uśmiechnąłem się do niego - Oboje wiemy, że mogę Cię powalić w ciągu kilku sekund, wiec nie próbuj ze mną żadnych sztuczek, Dilurentis.
Chaz i Ryan przytaknęli za moimi plecami.
Jake otworzył usta, żeby coś powiedzieć, lecz po chwili je zamknął.
- Dobrze wiesz, że ta walka w barze była niestosowna i że mam ochotę teraz zrobić z tobą to samo, co z twoją siostrą - zagroziłem mu z rozbawieniem. 
Wyraz jego twarzy był bezcenny.
- Nie ma potrzeby, aby rozpoczynać zamieszanie. Jeśli dowiem się, że policja mnie szuka, ja znajdę Cię pierwszy, rozumiesz? - splunąłem na niego.
Jake skinął głową, przerażony.
- Dobrze. Jeśli masz w planie, by mnie aresztowano, to będzie źle, bo policzysz się ze mną - roześmiałem się - miło było znów Cię widzieć.
Odwróciłem się na podeszwie i odszedłem.
- No, chłopaki - uśmiechnąłem się do Ryan'a i Chaz'a - jestem przekonany, że teraz muszę zadbać o coś innego - powiedziałem, wskoczyłem do samochodu i zawróciłem w kierunku szkoły.
- Więc.. - zaczął Chaz - masz coś do tej laski, czy co? - zaśmiał się.
- Co? - powiedziałem, nie zwracając uwagi na te bezsensowne paplanie.
- No, ta dziewczyna, Katie...
- Och... Ona jest piekielnie gorąca - uśmiechnąłem się na myśl o obcisłych szortach, opinających jej tyłek i jej blond, kręconych włosach.
Oboje przytaknęli z uśmiechem.
- Chociaż... Ona wydaje mi się być zbyt.. grzeczna.
- Czemu tak uważasz? - spytał Ryan.
- Nie zwracała na mnie uwagi podczas lekcji Angielskiego, bo była zajęta pisaniem notatek - wyjaśniłem mu.
- Oh..
- Yup - powiedziałem - nie żebym miał coś do kujonów...
- Więc... ona jest gorącym kujonem? - zapytał ze śmiechem Chaz.
- Raczej tak - zaśmiałem się.

Podjechałem na parking, wyłączając silnik samochodu. Przeniosłem nogi na skoszony trawnik i wyszedłem z auta. Zatrzymałem się, gdy usłyszałem czyjś głos.
- Cóż, muszę pójść do mojej szafki - powiedziała Katie. Prawdopodobnie rozmawiała z tą cheerleaderką Claire. 
Kiedy upewniłem się, że była już sama, wyszedłem zza rogu i złapałem ją, pociągając w moje ramiona.
- Co do cholery?! - wrzasnęła Katie.
- Więc.. - uwodzicielsko szepnąłem jej do ucha.
- Czego chcesz, Bieber? - syknęła.
- Ja nigdy nie dostałem odpowiedzi - uśmiechnąłem się, przyciągając jej ciało bliżej mnie. Zaczęła mnie kopać, próbując uciec z mojego uścisku.
To było dość satysfakcjonujące widzieć jej seksowne nogi, nawet jeśli mnie kopały.
- Odpowiedź? - zapytała - na co?
- Na ta małą randkę, na którą chciałem Cię zabrać - odpowiedziałem.
- Puść mnie, dobrze? - zignorowała moje wcześniejsze oświadczenie.
- Masz zamiar odpowiedzieć, czy nie? - mruknąłem jej seksownie do ucha.
- A co ty na to na... Nie wiem? - powiedziała - a teraz mnie puść.
Zaśmiałem się.
- A co ty na to na.... - powiedziałem, udając, ze się zastanawiam - Tak?
- Nie jesteś przyzwyczajony do odrzucenia, prawda? - Kate jęknęła, kiedy nie chciałem ją puścić.
- Nie przez takie seksowne dziewczyny jak ty - wyszeptałem lekko do jej prawego ucha.
Pragnąłem ją tu i teraz i gdyby nie jej temperament, zaciągnąłbym do toalety i zacząłbym ją pieprzyć. 
- Przepraszam, zawiodłam - wymamrotała.
Jęknąłem jej do ucha, a ona natychmiastowo spięła się w moich ramionach.
- Wiesz.. - szepnąłem - nie pozwolę Ci odejść, zanim ty nie pójdziesz ze mną - ciało Katie zadrżało, gdy moje usta dotknęły jej ucha.
- Przestań - jęknęła - mam teraz lekcje, pozwolisz mi odejść?
- A co, jak postawię Ci parę drinków? - uśmiechnąłem się.
- Tak... Bo nasze ostatnie spotkanie było świetne - słowa wylatujące z jej ust, aż płonęły sarkazmem.
- W każdym razie, jak się wykręciłaś u rodziców?
- Skłamałam - powiedziała.
- Mmm.. Niegrzeczna dziewczyna, lubię to - wyszeptałem - nawet baardzo - jęknąłem jej do ucha, przyciągając ją bliżej mnie.
Jej ciało było takie lekkie w moich ramionach. Mógłbym sobie tylko wyobrazić jej doskonały tyłek z moim łóżku. Boże, co bym z nią robił...
Jej arogancja i sposób, w który mnie odrzucała nie rozczarowywał mnie, w rzeczywistości było odwrotni, bardzo mnie podniecał.
- Zastanawiam się, czy jesteś dobra w łóżku - szepnąłem jej do ucha, odgarniając jej włosy do tyłu i przesuwając ręce po jej apetycznym ciele.
- Nie wiem.. - wymamrotała, starając ignorować, ze to wszystko jej się podobało i że jej ciało mnie pragnęło.
- Chcesz się wykazać? - mruknąłem jej do ucha i zostawiłem kilka pocałunków na jej szyi.
Dziewczyna odchyliła głowę, dając mi lepszy dostęp do jej szyi, co mnie bardzo zaskoczyło.
- I o to chodzi - uśmiechnąłem się - spotkajmy się o dziewiątej - postawiłem ją z powrotem na podłogę, ku jej zdziwieniu. 
- Czy ja w ogóle się zgodziłam? - zapytała lekko zszokowana.
- Może ty nie... ale twoje ciało tak - uśmiechnąłem się i odszedłem.
 ---------------------
 2 ROZDZIAŁ!
CZY NIE SĄDZICIE, ŻE JUSTIN JEST IDEALNY? NJSDJKFK
 A TERAZ LEKKI SZANTAŻYK:
NASTĘPNY ROZDZIAŁ BĘDZIE DODANY, GDY POD TYM ROZDZIAŁEM BĘDZIE 15 KOMENTARZY!
xx





















 

sobota, 2 marca 2013

Chapter 1


Katie's POV
Siedziałam w kompletnie nowym otoczeniu, pijąc zimny, waniliowo-truskawkowy napój. Moi rodzice mieli dość życia w Nowym Jork'u, więc zdecydowali się zamieszkać tutaj, w Rosewood – małym miasteczku za Pensylwanią.

Westchnęłam, biorąc łyk z różowej słomki. Po tym wszystkim byłam szczęśliwa, że w końcu dotarliśmy do takiego małego i spokojnego miasteczka.

Kiedy nasz samochód się zatrzymał, wyszłam szukając bar'u, bo po tylu godzinach jazdy naprawdę potrzebowałam drink'a, by się trochę uspokoić.

Nie przejmowałam się przeprowadzką, bardziej tym, ze w poniedziałek był mój pierwszy dzień w nowej szkole
- To co zwykle! - wysoki brunet krzyknął, przekraczając próg baru.
- Już się robi! - facet za barem uśmiechnął się, przygotowując drink.
Małe miasto. Westchnęłam. Przypuszczam, że każdy się tu zna. Super.

- Powodzenia w poszukiwaniu nowych znajomych jutro w szkole – westchnęłam do siebie.
Nagle przesunięcie krzesła o podłoże przerwało moje myśli. Odwróciłam się i zobaczyłam wstającego wysokiego i umięśnionego faceta.
- Bieber – zgrzytnął zębami.
Brunet przeniósł intensywnie spojrzenie w stronę zarośniętego gościa. Czułam napięcie w powietrzu, gdy patrzyli się wprost na siebie.
- Miło Cię znów widzieć, Jake – Powiedział Bieber ze sztucznym uśmiechem.
Czarnowłosy chłopak o imieniu Jake podszedł w jego stronę. Obaj stali twarzą w twarz.
-Masz jeszcze czelnosć pojawiać się w tym mieście po tym, co zrobiłeś? - powiedział wściekle Jake.
- Chwila, chwila.. - Bieber zaczął spokojnie – Chyba nie chcemy zacząć tu sceny, prawda? - uśmiechnął się, pokazując rząd idealnych zębów.
Jake odpowiedział ciszą i gdy już miałam się odwrócić, uderzył Bieber'a w brzuch. Chłopak skrzywił się z bólu, po chwili uderzył Jake'a pięścią w twarz.
Zakrył twarz dłońmi, wycofując się do tyłu, po czym upadł co z pewnością było spowodowane alkoholem.
- Yo, Bieber! - krzyknął Blake, kładąc jego piwo na ladzie.
- Dzięki, stary – powiedział, przechodząc obok mnie, cały czas mi się przypatrując.
Z drugiego końca pomieszczenia, Jake podniósł kieliszek do góry i zanim zdążyłam zareagować, rzucił nim w naszą stronę. Odłamki szkła trafiły we mnie, kalecząc moją twarz.
- Ty jebany idioto! - krzyknął Bieber, podchodząc do mnie.
Dotknęłam twarz i poczułam pocięcia na policzku.
- Przysięgam, że zabiję Cię gdy wrócę – powiedział chłopak, zanim zorientował się, że Jake już wyszedł.
Wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę łazienki. Ból i ściekająca krew po mojej twarzy sprawiła, ze kręciło mi się w głowie.
- Czekaj, pomogę Ci – wymamrotał Bieber, łapiąc mnie za ramię i pomagając dojść do łazienki.
Spojrzałam w lustro i urwałam kawałek papieru, by zakryć rany spowodowane przez pęknięte szkło. Na policzku miałam dwa rozcięcia jakby od przecięcia kartką, tyle że głębokości gwoździa wbitego w ciało.
Chłopak posadził mnie na ladzie w czasie, gdy ja desperacko próbowałam zmyć krew z twarzy.
- Muszę sprawdzić, czy żadne szkło nie dostało się do rany – zdjął moją rękę z policzka i przyjrzał się dokładnie moim ranom.
Gdy mnie badał, ja rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie było brudne, tak jak bary na przedmieściach Nowego Jork'u, było tu nawet czysto. Płytki na podłodze były białe, a na drzwiach nie było nic naskrobane. Lustra za mną, naprzeciwko umywalek były lśniące, tak samo szara umywalka, na której siedziałam.
W tej sytuacji chciałabym być bardziej pijana, alkohol uśmieżyłby mój bół.
- Dobra – wymamrotał Bieber, przypatrując się ranie na moim czole – To może chwile zaboleć albo zaszczypać – powiedział, przykładając mokry papier do krwawiącego miejsca.
Zasyczałam z bólu, gdy zimna woda wsiąkła w ranę. Czułam się, jakby ktoś nasypał do niej soli.
- Jebany idiota – wyszeptał, zapewne myśląc o Jake'u, przyciskając papier do blizny.
- Skończyłeś? To cholernie boli – wyjęczałam.
- Przepraszam – wychrypiał.
- Za ból, czy za całe zdarzenie? - spytałam się.
Nie będąc pewien, wzruszył ramionami,
- Chyba za oba.
- Nic się nie stało, to nie twoja wina – obdarowałam go uśmiechem – Jak masz na imię?
- Żartujesz sobie? - chłopak zaśmiał się, patrząc na mnie jak na wariatkę.
- Em? - powiedziałam, nie będąc pewna co mam odpowiedzieć.
- Wszyscy wiedzą kim jestem.
- Cóż, oprócz mnie – pstryknęłam palcami.
- Zadziorna, lubię to – uśmiechnął się – więc, jak ty masz na imię? - spojrzał się w moje oczy, odwzajemniłam to, zatracając się w jego tęczówkach.
Jego oczy były naprawdę piękne.
- Pierwsza spytałam Cię o to – powiedziałam uparcie.
- Imponujące – wyszeptał, ignorując moje pytanie.
- Co? - spytałam zagubiona.
- Nic – wymamrotał. Nie byłam pewna czy mówi o mnie, czy może o kimś innym, ale postanowiłam to ciągnąć dalej.
- Więc powiesz mi swoje imię, czy nie? - spytałam niecierpliwie.
- Justin.
- Cóż, dzięki Justin – przyglądałam się mu, gdy położył dłoń na moim kolanie. - Co ty robisz? - spytałam, spoglądając w dół.
- Przeszkadza Ci to? - spytał z zaskoczeniem na twarzy.
- Jeśli myślisz, że przez to skończę z Tobą w łóżku to tak, przeszkadza mi to – powiedziałam. Nie rozumiałam czy on do mnie zarywał po tym, jak moja twarz została zraniona, czy co on do cholery robił. Cokolwiek to było, nie podobało mi się to.
- Nie – zaśmiał się – możemy to odstawić na później jak chcesz.
- ŚWIETNIE! - powiedziałam sarkastycznie - nie mogę się doczekać!
Wstałam, chcąc wyjść z łazienki, lecz Justin złapał mnie za ramię i popchnął na drzwi.
- Pyskata buzia. Lubię takie – powiedział z łobuzerskim uśmiechem – i to bardzo.
Pod wpływem chwili nie mogłam mu się oprzeć, ponieważ w fakcie był bardzo, bardzo atrakcyjny, ba! Miał dziesiątke w skali atrakcyjności. Jego idealnie zbudowana twarz, ciemne oczy i potargane włosy aż ociekały seksapilem. Biała bluzka z dekoltem w serek wystawała spod czarnej, skórzanej kurtki wraz z rurkami dodawały mu szyku i skłamałabym, gdybym powiedziała, ze jest choć odrobinę brzydki.
- Zauważyłam – powiedziałam, nie będąc pewna co robię gdy on docisnął mnie do ściany.
- Skąd? - spytał, podnosząc brwi.
- Chłopacy jak ty nie lecą na.... kujonów. Tyle zauważyłam – powiedziałam, próbując poluźnić ucisk na biodrach.
- Racja, ale pierw... Twoje imię? - puścił do mnie oczko.
- Katie – wymamrotałam.
- Skąd jesteś Katie? - spytał.
- Co ty taki ciekawski? - odpowiedziałam arogancko.
- Bo to oczywiste, że nie jesteś stąd.
- A skąd ten pomysł? - zapytałam się.
- Bo gdybyś była stąd, od razu wiedziałabyś kim jestem – powiedział, pochylając się ku mnie – A twoi rodzice woleliby, byś trzymała się ode mnie z daleka. - szepnął mi do ucha sprawiając, że przeszły mnie dreszcze.
- Huh? A niby czemu? - spytałam się, pokazując mu, że się go nie boję.
- Zobaczysz – zaśmiał się, puszczając moje ręce.

*
Nie mogłam zasnąć w nocy. Nie miałam bladego pojęcia czy to przez przeprowadzkę, nowy pokój, przez to zdarzenie w barze czy przez Justina.
Zachowywał się bardzo dziwnie – w jednej minucie był delikatny i miły, w drugiej zachowywał się jakby chciał się za mną ruchać a w trzeciej? Próbował mnie zastraszyć? Co to miało być?
W mojej głowie wciąż rozbrzmiewał jego szept....
''A twoi rodzice woleliby, byś trzymała się ode mnie z daleka.''

Ale czemu? - pomyślałam sobie. Znaczy po tej sytuacji z Jake'iem domyślałam się, że on oznacza same kłopoty, ale... Po pierwsze potrafię poradzoć sobie w kłopotach, a po drugie – moi rodzice nie muszą wiedzieć o ludziach, których znam.

*
- Katie, kochanie! - usłyszałam pukanie do drzwi.
- Czego? - wyjęczałam.
- Za godzinę zaczynasz szkołę – poinformowała mnie mama.
- Zaraz będę na dole.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy, decydując się co założyć w pierwszy dzień szkoły. Wybrałam białą koszulkę z dużym, czarnym napisem ''Love'' i parę ciemnych jeansów.
- Może być – powiedziałam do siebie, patrząc w lustro. Zarzuciłam moje długie blond włosy na ramię, rozczesując je.
Zbiegłam na dół, by zjeść śniadanie, a później całą w nerwach szłam do liceum. Droga zajmowała mi dłużej niż sądziłam. Po 10 minutach usłyszałam znajomy głos.
- Siema, Katie – czarny rangerover zatrzymał się obok mnie.
- Justin? - odwróciłam się do niego twarzą.
- To moje imię, ale nie noś go na koszulce – zaśmiał się do mnie.
- Obiecuję... nie będę – wymamrotałam z ironią.
- Jak tam po piątkowej nocy? - spytał. Poważnie, ten dzieciak wprawiał mnie w zakłopotanie z tym wszystkim, z graniem badass'a, a później byciem miłym.
- Dobrze, chyba.. - odpowiedziałam z zakłopotaniem.
- Co powiedziałaś rodzicom? - spytał zmartwiony, nie wiem czy tym, że on wpadnie w kłopoty, czy tym, ze ja w nie wpadnę.
- Skłamałam – powiedziałam szybko, kontynuując mój spacer, a jego auto powoli za mną podążało.
- Śledzisz mnie, czy co? - spytałam się, zdekoncentrowanie się na niego patrząc.
- Zależy gdzie idziesz? - puścił oczko.
- Nieważne – westchnęłam, idąc w strone szkoły, a Jus jechał za mną.
- Więc... - krzyknął z okna samochodu.
- Więc co? - odwróciłam się coraz bardziej wkurzona, że nie mogłam go zrozumieć. Jaki on miał problem? Nawet go nie znam, a teraz jedzie za mną, jakbym była jakimś zaginionym szczeniakiem.
- Zapomnij – powiedział.
- Nie! - prawie krzyknęłam – O co ci chodzi?
- Teraz Ci nie powiem – powiedział z uśmiechem. Chciał mnie wkurzyć i coraz bardziej mu się to udawało.
- Dobra – parsknęłam, próbując go ignorować.
- Wiesz... - zaczął – jesteś cholernie seksowna jak się wkurzasz.
- Nie jestem wkurzona – powiedziałam monotonnie.
- Nie ważne, nadal jesteś seksowna.
Zaczęłam się rumienić, słysząc te komplementy.
To była moja szansa, by zacząć nowe życie i miałam nadzieję, że teraz nie stanę się kujonicą tak jak w NY. Być może teraz będę mogła być normalna.
- Dzięki, chyba.. - wymamrotałam, zakrywając rumieńce.
-Aw, rumienisz się, słodko – powiedział, dostrzegając czerwone plamy na moich polikach.
- Ty chyba poważnie masz jakieś problemy – zaśmiałam się.
- Co? - wyprostował się na siedzeniu.
- Twój humor zmienia się co sekundę – odpowiedziałam poważnie,
- Pogódź się z tym.
- To się robi cholernie wkurzające. Albo mi powiesz, czego chcesz, albo wypierdalaj – powiedziałam, pokazując, że nie mam ochoty na granie w żadne gierki.
- Cóż... - zaśmiał się – cholernie Cię pragnę.
- Cóż, nie. Twoje plany legły w gruzach.
- Czemu nie? - spytał zdziwiony. Pewnie nie był przyzwyczajony do odmowy, posiadając taką buźkę.
- Nie jesteś w moim typie – powiedziałam, dochodząc do szkoły.
- Rozumiem – wymamrotał – wszystkie to mówiły, a potem nie mogły się ode mnie oderwać – zaśmiał się, dalej jadąc obok mnie.
- Nie wiem kim są te wszystkie, ale ja na pewno nimi nie jestem – powiedziałam stanowczo.
- Nie, nie jesteś nimi.... Jesteś o wiele seksowniejsza. I uwierz mi, skarbie, jeszcze będziesz moja, bo to ja rządzę tym miastem i mogę mieć każdą jebaną dziewczynę – powiedział, jakby on był królem i żył w świecie, gdzie wszystko zależy tylko od niego.
- Zobaczymy – odpowiedziałam.
- Żebyś się nie zdziwiła – powiedział z łobuzerskim uśmiechem, odjeżdżając.

Justin's POV
Ta suka, Katie była zadziorna. Cholera, już ją polubiłem. Jej długie blond włosy i ciemnoniebieskie oczy idealnie komponowały się z nieskazitelną buźką.
Pewnie wiedziała, że jest seksowna, bo ubierała się kusząco, odsłaniając swoje długie nogi i płaski brzuch.
CHOLERA.
Wiem, ze moje zaczepki ją wkurzały, ale prędzej czy później sama do mnie przyjdzie.
A gdy przyjdzie.... Może się domyślić, co będę z nią robił.

**

Rozdział pierwszy!
Podoba się? x

Wprowadzenie


''Twoi rodzice woleliby, być trzymała się ode mnie z daleka''

Alison Dilaurentis zaginęła.
Tak przynajmniej myśleli ludzie.
Justin Bieber był jednym z niewielu, którzy wiedzieli co tak naprawdę się stało.
Zabił ją.
Kim była Alison, dlaczego zginęła i jakie tajemnice leżą pod powierzchnią w Rosewood?
Rok później Justin wraca do miasta, w którym została ujawniona tajemnica, relacje podzielone, a rodziny rozdarte.
*

A teraz parę słów wyjaśnienia.
Te opowiadanie NIE jest moje, ja je tylko TŁUMACZĘ. W oryginale napisała ją @PervLikeBieber
Dalej: Te opowiadanie nie będzie jak Danger, tak dla wyjaśnienia.
Tutaj macie trailer, po angielsku: KLIK

To moje pierwsze tłumaczenie, śmiało piszcie słowa krytyki, a ja spróbuję się poprawić.
Mogę informować o rozdziałach, które btw. nie będą się pojawiać codziennie, ale co 2-3 dni.
Informuję z @hipstalarreh

Hope you like it x